No heloł
Już 13 rozdział o.O (troszkę pechowe, ale ciiiii) Niestety moja twórczość tutaj będzie się pojawiała troszkę żadziej ze względu na mój drugi blog :/ No, ale cóż...mam chyba za duże ambicje :') Jestem wreszcie w Polsce, więc nie mam już wymówki za brak rozdziałów xD Byłam jeszcze na obozie żeglarskim, a teraz jestem na golfowym :') Ale jutro wracam. Może pojawi się szybko 14 rozdział. Jednak najpierw muszę jeszcze napisać COKOLWIEK na mój drógi blog (Wronganswers) No to ten...łapcie rozdział.
__________________________________________________________________________________
Auriana spała. Czy to możliwe? Przed chwilą przecież stała stabilnie na ziemi...i nagle wszystko zairowało. Nie miała snu. Sny nie są, aż tak realistyczne. Chyba, że miało się do czynienia z wizjami...Dziewczyna stała ponownie na środku czerwonej pustyni, gdzie wcześniej spotkała Boga Kowali. Jednak tym razem była tutaj sama. Westchnęła i usiadła zamaszyście na twardej ziemi, pokrytem małymi czerwonymi kamyczkami. Narobiła przy tym trochę hałasu. Objęła rękami kolana i skuliła się, próbując ukryć się przed zimniem, docierającym do niej nieubłagalnie ze wszystkich stron. A może z jej środka? W gardle rosła jej wielka gula, a włoski na dłoniach zaczęły się delikatnie podnosić. Coś się zbliża. Coś sporego. Nagle Czworo-władna usłyszała za sobą czyjeś twarde kroki. Dziewczyna podniosła się jak poparzona. Może to Hefajstos! Ale gdy Gulko się odwróciła, poczuła się jakby w jej serce wbił się ogromny sopel lodu. Patrzyła w oczy Bogini Niezgody - Eris. Miała ogromne, czarne skrzydła i krótkie ciemne włosy, w które były wplecione krucze pióra. Ubrana była w krwisto czerwoną suknię z czarnym pasem ze srebrną, błyszczącą klamrą. Kiedy Czworo-władna lepiej się przyjrzała, była zdolna dostrzec mały tatuaż w kształcie jabłka na jej odsłoniętym barku. Bogini uśmiechnęła się chytrze.
- Przywitałabym się, ale nie jesteś tego warta. - Auriana chciała coś powiedzieć, ale nie potrafiła. Eris kontynuowała - Normalnie nie poświęcałabym tobie uwagi, ale tylko tak mogę waszej Gwardyjce przrkazać jakiekolwiek informacje. Wiesz dlaczego Bogowie ją odrodzili? - zachichotała - Bo są zbyt słabi, żeby samemu utrzymać się u władzy. Ale to nic nie zmirnia. - Bogini spoważniała - Nie ma ich. Olimp teraz należy do innych, lepszych Bogów, już dość było terrotu od strony Olimpijczyków. Nastąpi nowa era. Nowe władze. Zastanawiasz się pewnie, czemu ci to mówię. Otóż, mieliście być deską rarunkową Bogów. Macie misję, która ma albo uratować Olimpijczyków, albo pomóc mi. Postanowiłam was nie zabijać - machnęła dłonią, lekko przy tym poruszając gęstymi włosami - Możecie być bardzo przydatni. - spojrzała Aurianie w oczy - Zastanówcie się czego chcecie, czasami jabłko spada zbyt daleko od jabłoni i zaczyna gnić. - mówiąc to obróciła się tyłem, wprawiając swoją suknię w ruch i zniknęła wśród czerwonych oparów.
Czworo-władna zamrugała i powoli odzyskała władzę kończynach. Nie była pewna czy to Bogini Niezgody ją unieruchomiła, czy po prostu tak się bała. Chyba to drugie. Wokół Eris panowała jakaś tajemnicza, uderzająca aura. Auriana nie była pewna czy jest przypadkiem pierwszą heroską, która spotkała Boginię Niezgody. Dziewczyna westchnęła. Cała ta przemowa był pozbawiona sensu. No...może poza jednym szczegółem. Olimpiczyków nie ma. I najwyraźniej jest to sprawka Eris i pewnie paru pomniejszych Bogów. Auriana się zastanowiła. Może Hekate? Ciekawe jak zareaguje Iva jak to usłyszy....Nagle zrobiło jej się czarno przed oczami i wizja pustyni się urwała.
***
Iva otworzyła oczy. Było jej niewygodnie. Jeszcze mglił jej się wzrok, ale doszły do niej różne zapachy. Kwaśny aromat potu, oraz duszne powietrze zamkniętego, nagrzanego pomieszczenia. Potrząsneła głową i spróbowała się poruszyć. Skrzywiła się gdy jej się to nie udało. Gdzie jest? Siedziała chyba na jakimś rodzaju twardego piasku. Ręce nogi i pas miała obwiązany sznurem. Podobnie jak osoba o którą córka Hekate była oparta. Dziewczyna pociągnęła nosem u wyczuła delikatny aromat lawendy. Tylko jedna osoba używa takich perfum. Karina. Iva otworzyła szeroko oczy i podniosła do góry głowę. Córka Apolla tu jest. I chyba żyje. Poczuła jak wielki ciężar spada jej z serca. Dziewczyna się rozejrzała. Siedziała w wigwanie stylizowanym na indiański. I to nie byle jakim! Był ogromny! Pod sufutem znajdowało się się mnóstwo skrzyżowanych patyków układająctch się w skomplikowane kształty, tworząc coś na wzór małego sklepienia. Całe pomieszczenie było wsparte na drewnianych filarach. Iva dostrzegła jakiś ruch po drugiej stronie wigwanu. Była tam skulona postać, trzęsąca się w konwulsjach. Córka Hekate zmrużyła oczy i dojrzała białe włosy. Auriana. Ona też tu jest. Ktoś musiał ich porwać kiedy skończyli walczyć z tym obrzydliwym robalem. Widocznie ktoś użył na nich strzałek usypiających. Iva czuła coś pomieszanego ze strachem i zaintrygowaniem. Z jednej strony może zaraz zginąć, ale z drugiej.... Po co ktoś ich porywał? Musiał mieć powody, może coś o nich WIEDZIEĆ. Znać odpowiedzi na te wszystkie pytania, które pojawiają się każdego dnia. Trzeba go znaleźć, ale chyba najpierw muszą stąd uciec. Dziewczyna się zastanowiła. Bo przecież razem z nimi na polu bitwy był ten dziwny syn Hadesa. Iva w ogóla mu nie ufała, ale należy do Gwardii, więc chyba będzie lepiej jak też go uratują. Jeśli został w ogóle porwany. A może on spiskuje i pomógł w ich uśpieniu... Kolejne pytania! Córka Hekate jeszcza raz zlustrowała wnętrze wigwanu. Auriana już chyba przestała się trząść. Może zasnęła...a może gorzej. Nie! Nie może teraz o tym myśleć. Iva, skup się na ucieczce. Jej oczy już przywykły do pół-ciemności panującej w namiocie. W zasadzie był praktycznie pusty, nie licząc stołu stojącego cztery metry od Auriany. Iva skupiła się na płachcie spełniającej funkcję ścian. W jednym miejscu miała ledwo widoczne rozcięcie. Wyjście.
***
Mikołaj wyszedł z terenówki. Przez ostatnie piętnaście minut próbował ukryć zdenerwowanie, którego powodem było zniknięcie reszty Gwardii. Nie żeby był do nich specjalnie przywiązany. Na żadnym z nich jakoś mu nie zależało (no może oprócz tej ślicznotki od Apolla) (ale ciiii nie mówimy Karinie xDDDD [od autorki] ~Kee Wi) Przeczesał palcami grzywkę i starł z czoła pot. Na dodatek cały czas musiał wysłuchiwać zalotnych przekomażań Jacko i Kasi. Z każdą minutą robiło się to coraz bardziej wkurzające. Tak jak by nie mogli powiedzieć ,,-Cześć, mam ochotę się z tobą całować!" Zamiast tego bez przerwy się wyzywali. Szkoda, że potwornie się przy tym szczerzyli. On jak ktoś mu się podobał, zawsze był po prostu szczery. Ale do żeczy - ślady się urwały. Na dodatek znaleźli skara-skorpiona. Martwego. Mikołaj wyjął z kieszeni okulary przeciwsłoneczne i przyjżał się trupowi. Na ziemi można było rozróżnić ślady każdego z herosów. Jednak po dłuższych oględzinach piasku, można było dojść do potwornego faktu. W pewnym momencie ślad się kończył wielkim dołkiem w ziemi. Przy każdym z Gwardzistów. Jakby po prostu upadli na ziemię. Wszyscy na raz. Jednak było coś gorszego. Przy miejscu upadku każrego z nich, pojawiały się ślady innych stóp. I bynajmnij nie należały one do jednej osoby. Ktoś ich znokautował i porwał.
***
Remus obudził się parę minut temu przywiązany do jakiegoś słupa. Na szczęście zdążył się już dobrze rozejrzeć. Znajdował się na sporej polanie otoczonej ogromnymi namiotami, do złudzenia przypominającymi indiańakie wigwany. Jednak w okolicy nie było żywej duszy. Chłopak spojrzał zdenerwowany na swoje zawiązane dłonie. Zaczęły się już na nich pojawiać czerwone ślady od ciasno oplecionego sznura. Jednak najbardziej irytującym elementem całej sytuacji był brak jakiejkolwiek istoty żywej. Nic. Nie dość, że został uprowadzony, to teraz ten KTOŚ zostawił go samego na pewną śmierć. Najgorsze było jednak to, że musiał przecież szukać Niki i Moniki!!! Zamiast tego siedzi teraz przywiązany do słupa jak skończony idiota...Nagle kątem oka dojrzał jakieś światełko. Spróbował obrócić się, ale tylko zdarł sobie skórę z nadgarstków. Sapnął zrezygnowany. A światełko coraz bardziej się zbliżało. Nagle stanęła przed nim niska dziewczyna. Pierwsze co rzucało się w oczy w jej wyglądzie były kruczo-czarne włosy, zaplecione w dwa długie, cienkie warkocze. Wokół głowy miała opaskę w indiańskie wzory z trzema piórami. Remus spojrzał na jej twarz. Prawy profil oświetlał jej płomyczek tańczący na patyczku, który trzymała w dłoni. Na ustach miała chytry uśmieszek, który z każdą sekundą się powiększał. Synowi Hadesa przeszły po plecach ciarki. Ubrana była w lnianą sukienkę, na której wymalowane było niebieskie ptaki w indiańskim stylu otoczone czerwonymi trójkątami. Nagle tuż za nią zaczęło płonąć ognisko. Dziewczynka spojrzała na niego i odezwała się szorstkim głosem, bynajmniej nie przypominającym ludzkiego. Brzmiał jakby ktoś przejechał paznokciami po tablicy.
- Wiem, kim jesteś. - chłopakowi przeszły po plecach ciarki. Nagle zobaczył, że za dziewczyną czają się jeszcze dwie osoby. Osoby, które jak mroczne cienie cały czas pojawiały się w jego umyśle. Zawsze. Za indianką stała Nika i Monika. I najwyraźniej nie trzymały jego strony.
***
Gabi próbowała nie zwracać uwagi na Jacko szepczącego coś Kasi do ucha. Skończyli się kłócić jakieś dziesięć minut temu. Na dodatek Mikołaj gdzieś poszedł i ona nie może wymieniać z nim już znaczących spojrzeń! Stali terenówką na środku pustyni. Muszą czekać na syna Eola, który poszedł oglądać ślady. I coś chyba nie ma zamiaru wracać. Córka Hadesa spojrzała kątem oka na chichoczącą przyjaciółkę. Może takie zniknięcie to dobry pomysł? ...Czasami naprawdę poważnie się zastanawia czy ktokolwiek (no może poza Kasią) przejąłby się jej zagubieniem. Czy jest naprawdę, aż tak bezużyteczna? Gabi ma dobrą wyobraźnię. Oczywiście tak jak każda dziewczyna marzyła kiedyś o ,,księciu z bajki". Tylko, że jej zdażyło się tak tylko raz. Był to sen. I skończył się dosyć drastycznie. Głupi chory mózg!! Dlaczego ona nie może być ZWYKŁĄ dziewczyną myślącą tylko o makijażu i ubraniach??? Dlaczego kiedy rysuje, musi być to zakrwawiona czaszka? Czy ona w ogóle ma duszę? Może jako córka Hadesa jest nieśmiertelna? I...bezduszna. Czy coś czuła kiedykolwiek? Zakochała się? Jedyne co utwierdzało ją w przekonaniu, że jest istotą LUDZKĄ był fakt, że nie przetrwałbay ani jednego dnia bez córki Ateny. Zaprzyjaźniły się podczas bitwy o sztandar, były wtedy w jednej drużynie. Gabi się otworzyła. Zaczęła się śmiać. Zaczęła WSPÓŁISTNIEĆ z innymi ludźmi. Czasem w życiu masz takie chwile, że gdyby ktoś założył album z twoimi najważniejszymi wspomnieniami, znalazłyby się na pierwszej stronie. Córka Hadesa uśmiechnęła się pod nosem. Najwyższy czas skopać komuś tyłek i odkryć co się wreszcie kurde dzieje.
***
Kasia skradała się za Mikołajem. Gdy tylko syn Eola wrócił, przekazał im niezbyt przyjemne wieści. Reszta Gwardii została porwana. A skoro ktoś ich zabrał, teraz pewnie wziął sobe za cel ją, Jacko, Gabi i Mikołaja. Świetnie. Ale tak nie będzie. Syn Eola dojrzał małą wioskę na małym wzgórzu. Dziwnym trafem znajdowała się idelanie w miejscu, do którego prowadziły ślady na ziemi. Prawie na pewno jest tam reszta Gwardii. Porywacze pewnie niczego się nie spodziewają, a zaskoczenie to najlepsza strategia. Nagle córka Ateny się potknęła i wpadła na Mikołaja. Chłopak przeklnął i zepchnął ją z siebie sycząc przy tym.
- Patrz jak chodzisz idiotko. - Kasia potrząsnęła głową. Syn Eola coraz bardziej ją denerwował. Był arogancki, samolubny...i w ogóle nie przejmował się innymi!!! Tego było za wiele. Dziewczyna poczuła gorąco na twarzy. Wskazała na niego palcem.
- Oh, królewicz się znalazł? Może ci jeszcze manicur zrobić? - Gabi zachichotała i poklepała Mikołaja po plecach otwartą dłonią. Chłopak warknął i podniósł rękę do góry. To stało się tak nagle. Wziął zamach...tak jakby miał ją uderzyć. Wszystko działo się jak w zwolnionym tempie. Dlaczego ona nie reaguje? Nie potrafiła nawet zasłonić sobie twarzy. Zamknęła oczy i czekała na cios...który nie nastąpił, otworzyła jedno oko. To Jacko. Trzymał za nadgarstek syna Eola. Nigdy nie widziała u niego tego wyrazu twarzy. Syn Hefajstosa popatrzył na Mikołaja kamiennym wzrokiem.
- Trzymaj ręce przy sobie, to może przeżyjesz do jutra.
~Kee Wi
Genialny rozdział *.*
OdpowiedzUsuń