niedziela, 14 czerwca 2015

Rozdział 9

No heloł
Rozdziału długo nie było. Wiem :( ale mama zabrała mi net xD Bo używałam tableta o 24:30 (przestępstwo!!!!!!) No, to ten....dopiero dzisiaj dostałam z powrotem, więc od razu zabrałam się do pisania. Brawa dla mnie, bo wczoraj siedziałam i pisałam do 3 w nocy!!!
A tak w ogóle, to pasuje nowy szablon??? :3 Na razie nie mam zamiaru go zmieniać, bo jest boski. (Hehe nawet bardziej boski od Apolla hehe, Kee Wi taka śmieszna) I jeszcze pytanko do was. Myślałam nad dodaniem muzyki do bloga, żeby podkręcała klimat. To nie będzie żaden hit, po prostu taka jak jest na przykład w tle w filmach. (Mam takiej dużo) Dobra, łapcie rozdział, bo wiem, że tego chcecie :D

         __________________________________________________________________________________


                                                 Kasia


Kasia biegła za córką Hadesa na miejsce spotkania. Pod pachą trzymała swój nieodłączny afrykański bębenek. No bo przecież, skoro Gabi może brać trzy reklamówki Oreo, to ona chyba ma prawo wziąść jeden mały instrument, no nie? Były już spóźnione już 15 minut. Wszyscy byli na miejscu - pod bramą do Obozu. Dziewczyny dobiegły do nich zdyszane. Mikołaj spojrzał zdegustowany na zegarek.
- Spóźniłyście się. - Kasia wywróciła oczami i popatrzyła po twarzach pozodtałych. Zaraz...brakowało Remusa. Szturchnęła córkę Hadesa.
- Ej, gdzie jest twój braciszek?
- Co? Kuba?
- Nie głuptasie. Remus! - Gabi zacisnęła usta w wąską kreskę. Kasia pożałowała tego komentarza. Przecież on niedawno "wyparował". Byli bardzo blisko. No przeceiż byli rodzeństwem! Był jedenym dzieckiem Pana Podziemia poza nią!
- Nie wiem. - odpowiedziała Gabi. Jak na zawołanie z krzaków wyłonił się syn Hadesa. Otrzepał czarne spodnie i rozejrzał się po herosach.
- Tak właśnie czekałem, aż ktoś sobie o mnie przypomni. - chciał dodać coś jeszcze, ale Chejron go uciszył.
- Macie wszystkie informacje? - Karina pomachała w odpowiedzi jakąś kartką. Najprawdopodobniej mapą. O nieeee dziecko Apolla nie może być w posiadaniu tego potężnego przedmiotu! Kasia podeszła do niej i wzięła mapę.
- Lepiej żeby grupowa Ateny się tym zajęła. - Karina wzruszyła ramionami.
- Okej. - odpowiedziała. Tymczasem Auriana próbowała zapiąć swoje sandały. Nie wychodziło jej. Każde zapięcie, z którym sobie poradziła, chwilę później się odpinało. Dziewczyna co chwilę wzdychała zrezygnowana. Kasia się nad nią nachyliła.
- Nie umiesz zapinać klamer? - Czworo-władna poczerwieniała na twarzy.  Widać było, że ta uwaga ją zawstydziła.
- A gdybyś ty całe życie spędziła w celi, mając do dyspozycji jedynie trampki, umiałabyś? - Kasia nie wyczuwając sarkazmu w jej głosie odpowiedziała.
- Domyśliłabym się. - Auriana uśmiechnęła się sarkastycznie.
- To może zamiast się wymądrzać, pomogłabyś mi? - Kasia zachichotała.
- Jestem córką Ateny. Wymądrzanie to mój styl życia - nagle wzdrygnęła się. Pamiętała te słowa. To samo powiedział jej były grupowy Ateny, kiedy przyszła pierwszy raz do Obozu. Rok temu. Chciała zamieszkać w domku Ateny, bo mama uznała ją tuż po przejściu przez bramę. Chyba był zazdrosny. Nawrzeszczał na nią. Twierdził, że jest za wcześnie. Że musi się na razie oswoić z Obozem. Tego dnia spała w domku Hermesa. Właściwie to w ogóle nie spała. Płakała całą noc. Upokorzył ją, a ona nigdy mu tego nie wybaczyła. Nie ma go już. Kelpie go utopiły. Nie żyje, jednak głęboka rana pozostała. Na zawsze.




                           (Wiem, że to nie jest gif :/ nie znalazłam. Wybaczycie mi????)


                                                          *                 *                  *

                                                   Iva


Iva patrzyła za odchodzącym Chejronem. Zostawił ich samych. W środku lasu. Fakt, że niedaleko jest Obóz, ale za niedługo się od niego oddalą. Centaur dał im informcje jak dotrzeć metrem na Manhattan. I tyle. Nie mają nawet biletów! Ale przecież jest z nimi córka Ateny, no nie? Iva podeszła do Kasi.
- To co teraz. - grupowa Ateny wzruszyła ramionami.
- A bo ja wiem.
- Jesteś od Ateny! No heloooooł. To Bogini MĄDROŚCI. Wymyśl coś! - Kasia wyjęła z kieszeni pęk biletów. Iva otworzyła szeroko oczy. Kasia uśmiechnęła się widząc jej zdziwienie.
- Tyle wystarczy?
- No chyba tak. - córka Hekate wzięła od niej dwa kartoniki. Jeden dla niej i jeden dla Kariny. Córka Apolla wyglądała dzisiaj naprawdę ładnie. Jeden kosmyk włosów obwiązała małą, złotą gumeczką. Ubrana była w białą, luźną koszulkę i krótkie fluorestencyjne spodenki. Niestety nie jest to za dobre ubranie na podróże na Olimp. Nawet jeśli znajduje się w środku miasta. Na szczęście córka Hekate wzięła dwie wiatrówki. Jedną podała Karinie. Ta uśmiechnęła się promiennie (no nic dziwnego, jest dzieckiem Apolla -,- [od autorki] xD~Kee Wi) i wzięła od niej okrycie razem z biletem.



                                                   *                    *                     *

                                               Gabi


Wyszli już z lasu. Teraz kierowali się w kierunku najbliższej stacji metra. Gabi szła obok Kasi. Pokazała jej znak.
- Jak myślisz? Kiedyś zniknie? - córka Ateny nie odpowiedziała. Gabi ją szturchnęła. - No co jest?
- Nic. Po prostu nie chcę tam isć. Nie chciałam nigdy wychodzić z Obozu.
- Serio? Wszystkie Ateniątka chcą iść na misje!
- Zależy - odwróciła wzrok. Gabi nagle oświeciło. No tak chodzi o Jacko.
- Co ci się w nim podoba? - Kasia wydawała się tak zaskoczona pytaniem, że od razu bez zastanowienia.
- Nie jest tak tępy jak reszta dzieci Hefajstosa. I zabawny. I w ogóle. - zaczerwieniła się. - Nie powiesz mu?! ZABIŁABYM cię gdybyś to  k o m u k o l w i e k  powiedziała!
- Wiem wiem, moja ty Sóweczko. - Kasia się uśmiechnęła.
- Mogę ci coś powiedzieć Księżniczko Zdechlaków. - Gabi zachichotała
- Oczywiście, Pani Profesor.
- Jacko podoba mi się bo jest inteligentny. To jak choroba. Jak można zakochać się w czyjejś intligencji?! - westchnęła i popatrzyła gdzieś daleko. Wzrok miała nieobecny, ale jej oczy iskrzyły się podnieceniem. - Dał mi prezent. Tak się zaczęło. Dał mi bębenek. - wskazała na instrument pod pachą. - Denerwowałam się. Powiedział, że najlepiej jest wyżyć się w jakiś produktywny sposób. Bębniąc. To też jakiś rodzaj muzyki. Jakiejś "sztuki".
- To mocno naciągane. - córka Ateny wzruszyła ramionami.
- Wystarczy więcej o tym  p o m y ś l e ć. - uśmiechnęła się i popatrzyła na córkę Hadesa i powiedziała - Ale tobie to chyba się żadko zdarza, prawda? - Gabi wywróciła oczami. Chociaż było w tym trochę prawdy. Często najpierw coś robiła, zamiast wcześniej pomyśleć. Ale właściwie to zawsze skutkowało. Po co marnować czas na rozmyślanie, skoro można działać. Nagle prawie wpadła na Remusa idącego przed nią. A właściwie to już nie szedł, bo nagle się zatrzymał.



                                                            *                *                  *


                                               Remus


Remus dużo się rozglądał. Nie znał nikogo z Teamu Białej Cośtam. (No może oprócz Gabi, ale podczas ich ostatniej rozmowy na niego nawrzeszczała, więc wolał nie ryzykować.) Dlatego się rozglądał. Wreszcie po dość długiej dyskusji córka Ateny oddała tej od Apolla mapę. Mapowniczka - nie pamiętał imienia córeczki Apolla, prowadziła. Tuż za nią szła jakaś kolesiówa z książką. On był za nią. Nie patrzył do tyłu, ale wydawało mu się, że słyszy głos Gabi i tej jej kumpeli z Ateny. Nie obchodziło go to. Właśnie wyszli z lasu. I szli wzdłuż jakiejś drogi. Dla przejeżdżających samochodów pewnie wyglądali jak włóczędzy. (Nikt tam nie jeździł xD [od autorki] ~Kee Wi) Po drodze minęli jeszcze parę znaków informacyjnych i zaczęły się pojawiać pierwsze oznaki cywilizacji. Co chwilę widać było jakieś gospodarstwo, albo domek. Remus popatrzyła niebo i spróbował dosłyszeć coś z rozmowy dziewczyn idących za nim : ...to prezent od serca!...nie nazywaj go tak....spadaj (oj no wiem, takie wulgaryzmy xDDDDDDDDD chyba w tym rozdziale używam za dużo nawiasów o.O [od autorki] ~Kee Wi)  Nic ciekawego. Same babskie głupoty. Nagle poczuł czyjś dotyk na ramieniu. Odwrócił się i ze zdziwieniem popatrzył na blondyna, średniego wzrostu. Miał dziwne oczy. Nie były mieszane. Miały w sobie chyba cztery kolory. I w ogóle na siebie nie nachodziły. Tak jakby jego tęczówki były zrobione z wielu małych, kolorowych kawałeczków szkła. Chłopak popatrzył na niego wesoło i podał mu dłoń.
- Mikołaj. Syn Eola. A ty?
- Nie wiesz? - przecież powiedział swoje imię podczas całej tej awantury z Gabi. Myślał, że wszyscy jej słuchają...Blondyn wzruszył ramionami.
- Nie. Spisywałem przepowiednię.
- Aha. Remus. Syn Hadesa.
- Oki. Twoi rodzice byli fanami Harrego Pottera? - Remus nie zaśmiał się, więc syn Eola zmienił temat. Ale prawda była taka, że byli. To głupie uczucie, otrzymać imię po fikcyjnym bohaterze. Szczególnie jeśli ginie... Mikołaj kontynuował - Jesteś jedynym chłopakiem w tym zbiegowisku i uznałem, że powinniśmy trzymać się razem. Skąd jesteś?
- Nie wiem. Chyba z New Jeresey.
- Chyba?
- Nie pamiętam. - odwrócił wzrok. Jego przeszłość nie była dla niego przyjemnym tematem do rozmów. Do czegokolwiek. - Dużo podróżuję. - Mikołaj wyczuł jego nastrój i nie pytał, więcej. Szli dalej obok siebie w milczącym porozumieniu.



                                                            *                *              *


                                                Auriana


Auriana wchodziła jako ostatnia do wagonu metra. Kruki. Usiedli razem na podłużnym siedzeniu. Wszędzie Kruki. Remus położył gazetę na twarzy, Iva i Karina zaczęły rozmawiać, Gabi poszła z Kasią do kibla, Mikołaj nie robił nic. A ona widzi. Kruki. Wszędzie. Cały czas. Jest wiele powodów beznadziejności bycia Wyrocznią. Ale wizje są najgorsze. Takie, które widzi. Teraz czuje na karku trzepot skrzydeł. Słyszy ich krzyk. Migają jej czarne cienie. Ale ich nie ma. Mimo, że są. Kruki. Czarne Mroczne Straszne Kruki. Co to oznacza? Na pewno nic dobrego. Może śmierć?




Nagle wizja się urwała. Nie było ptaków. Nie słyszała już nic oprócz stukotu metra i chrapania Remusa. Potarła dłonią kark, na którym jeszcze przed chwilą czuła smyranie skrzydeł stada ptaków. Westchnęła z ulgi i oparła głową o siedzenie. Dotknęła dłonią piersi. Serce cały czas jeszcze jej dudniło. Będzie musiała im powiedzieć o wizji. Kiedyś...Na razie spróbowała wyciągnąć z głowy jak najwięcej informacji o tych ptakach. Często podążały za wojskiem i żywiły się trupami, które po sobie zostawiało. Podobnie było po wielkich bitwach. Zawsze były uważane za symbol śmierci, cierpienia i przegranej. Nie zapowiadało to nic dobrego. Auriana otoczyła rękami kolana. Nie jest dobrze.



                                                             *                 *                  *

                                                  Karina


Karina siedziała obok Ivy opierając głowę na jej ramieniu. Wcześniej chwilę rozmawiały, ale stukot metra dzałał niezwykle kojąco na córkę Hekate i zasnęła. Karina teraz siedziała obok niej i pilnowała, żeby przyjaciółka się nie wywróciła. Niestety zaraz dojadą do Manhattanu i będzie musiała ją obudzić. Nagle usłyszała komunikat.
- NASTĘPNY PRZYSTANEK: MANHATTAN. DZIESIĘĆ MINUT. - rozbudziła się i szturchnęła Ivę.
- Halo, śpiąca królewno. Zaraz dojedziemy. - córka Hekate wymamrotała coś uroczo i odtrąciła jej dłoń. Wyglądała dziś naprawdę słodko. Właściwie to zawsze tak wygląda. Ciekawe dlaczego nie ma jeszcze chłopaka. Jest ładna. Karina poczuła ukłucie zazdrości...właściwie to nie będzie z nikim dzielić Ivy! Jest tylko jej. Bardzo dobrze, że nie ma chłopaka.  Uśmiechnęła się, pogłaskała przyjaciółkę po głowie i odsunęła jej z twarzy jeden niesforny kosmyk.
- Wstawaj. - Iva otworzyła jedno oko - To rozkaz, rekrucie!
- Tak jest. - córka Hekate ziewnęła i wyprostowała się na siedzeniu. Nagle się skrzywiła i wyjęła zza pleców książkę. - Musiałam nieźle zasnąć skoro nie czułam jej pod plecami. Ale musiała mnie gnieść. Już dojechaliśmy?
- Chyba tak. - jak na zawołanie usłyszały dźwięk ogłaszający dotarcue do przystanka. Karina walnęła Remusa w głowę gazetą, żeby się obudził. Mikołaj i Auriana podnieśli się i wzięli plecaki. Po chwili dobiegły, śmiejące się Gabi i Kasia. Porwały swoje bagaże i ruszyły pędem do otwierających się drzwi. Reszta herosów poszła za nimi. Dotarli do sporej stacji. Wszędzie stały automaty z jedzeniem (Mikołaj już dobrał się do jednego) i krzesła, na których siedzieli czekający na swoją kolej. W tle było słychać jakieś komunikaty, ale córka Apolla się na nich nie skupiała. Olimpie! Idziemy po ciebie!


            ______________________________________________________________________________

Wiem, że rozdział nie jest długi i wgl mało się dzieje :/ Ale chyba nie wyszedł źle. Poprawia mi się styl pisania? Mam wrażenie, że tak ^^

~Kee Wi

1 komentarz: